Forum FORUM WĘDKARZY WYCZYNOWYCH Strona Główna FORUM WĘDKARZY WYCZYNOWYCH
NAJWIĘKSZE W POLSCE KOMPENDIUM WIEDZY O WĘDKARSTWIE WYCZYNOWYM!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Speedwhip po holendersku... Eduard van den Broek

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum FORUM WĘDKARZY WYCZYNOWYCH Strona Główna -> WYWIADY i PORADY
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pyton




Dołączył: 22 Gru 2007
Posty: 1979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ursus

PostWysłany: Pon 10:01, 10 Maj 2010    Temat postu: Speedwhip po holendersku... Eduard van den Broek

Artykuł : Eduard'a van den Broek. Obszernie, konkretnie, to się ceni Wink


[link widoczny dla zalogowanych]



Łowiłem w kadrze/drużyny/klub "Team Carps Cabin/Marcel van den Eynde" (potem Shakespeare/ Van den Eynde), ale zrezygnowałem z tego w zeszłym sezonie. Można powiedzieć, że byłem trochę rozczarowany. Miała to być "praca zespołowa", ale w końcu niewiele z tego wychodziło. Miałem również dość wędrowania setki kilometrów co tydzień, a po co? Mieliśmy parę dobrych wyników, ale powolutku przekonałem się, że świat wędkarski (tu w Holandii przynajmniej) to dużo gadania i "powietrza" (czyli bzdury). Za dużo interesów się miesza i z tego powodu, np. drużyna holenderska na MŚ w Almere, nie potrafiła być prawdziwą drużyną. Po prostu spie... sprawę, notabene na własnej wodzie! Nic złego o Anglikach, Rosjanach lub Słowakach, ale Holendrzy mając wielką przewagę nie potrafili jej wykorzystać.
Więc... teraz startuję tylko w zawodach lokalnych i łowię dla siebie. Dużo trenuję razem z kumplem który nadal łowi w Top Competitie (to "Grand Prix Holenderski") i to daje mi dużo frajdy. Nigdy nie mów nigdy, może kiedyś wystartuję w tej lidze, ale w tym roku na razie moje cele to po pierwsze oczywiście, "łowienie dla przyjemności", po drugie jeszcze więcej się uczyć i, po trzecie, wziąć udział w Mistrzostwach Holandii (akurat zacząłem treningi do eliminacji)
Ważnym momentem w moim karierze było wygranie zawodów, raczej prostą taktyką (600 gramów jazgarza na samą glinę i jokersy). Wtedy zrozumiałem, że nie należy komplikować sprawy, wystarczy po prostu logiczne myślenie i wiara w to, co się robi.
Cały czas używam zanęty firmy Marcel van den Eynde, tyczki to ciągle niezniszczalny MAVER G31 i "kij baseballowy" TICA COMPETITOR....

Co mi się podoba na polskich stronach internetowych (nie tylko na Forum Wędkarzów Wyczynowych) to to, że wędkarze są bardzo otwarci jeśli chodzi o taktykę i metody. Oczywiście bzdur też nie brakuje, ale ogólne rzeczy są bardziej szczegółowo opisane niż w Holandii.





Poproszono mnie o napisanie artykułu o tym jak wygląda wędkarstwo w Holandii i czym się różni od polskiego wędkarstwa. Czuję się zaszczycony, ale to jednak nie takie proste, bo wydaje mi się, że wędkarstwo wyczynowe tu w Holandii nie różni się wiele od polskiego. Największa różnica polega pewnie na tym, że macie w Polsce większy wybór jeśli chodzi o typ wody. W Polsce zawody odbywają się również na rzekach, gdzie bez dysków nie ma sensu w ogóle startować. Holenderskie zawody spławikowe raczej mają miejsce na wolno płynących kanałach, gdzie zwykłe spławiki kanałowe i rzeczne do 4 gramów zupełnie wystarczają. Lage Vaart przy Almere, gdzie zeszłym roku odbywały się MŚ jest typowym przykładem. Rosjanin Potapov wygrał, z nietypowym, w naszych oczach, ciężkim sprzętem. Używał np. spławika 1 gramowego, żyłki głównej 14/00 i przyponu 12/00. Według naszych przepisów jest to raczej woda, gdzie wybrany zestaw musi być znacznie lżejszy. Spławik od 0.5 do 0.8 gramów, żyłka główna 10/00 lub nawet 08/00 z przyponami 08/00 lub 06/00. Ale cóż, kim ja jestem? Nie brałem udziału i poza tym, zwycięzca zawsze ma rację a Holendrzy na MŚ w ogóle niezbyt dobrze się spisywali.
Następna różnica: w Holandii większość zawodów jest tzw. „otwartych”, to znaczy, że dozwolony jest każdy sposób łowienia, spławikowy jak i gruntowy, czyli feeder. Niestety, w większości przypadków wygrywa ten, który łowi z dużym gruntem lub feederem i przypadkowo „rośnie” mu knaga na haku. Poza tym nęcenie jokersami jest rzadko dozwolone, więc można sobie wyobrazić, że dla prawdziwego spławikowca te zawody nie są zbyt zachwycające.

O czym pisać więc? Chodził mi po głowie pewien temat, o którym nie czytałem jeszcze zbyt wiele na tutejszym forum. Jest to metoda łowienia na płotki, bardzo popularna w Holandii w czasie zimy. Latem natomiast może być bardzo skuteczna podczas zawodów. Chodzi mi o łowienie na krótki bat, po polsku uklejówkę. Dzięki tej metodzie można zimą złowić 100 lub 150 płotek na godzinę, a na zawodach latem wyciągnąć w ostatniej chwili rybę bonus, którą wygra się mecz. Zestaw do łowienia zimą nieznacznie różni się od zestawu do zawodów – to znaczy, u mnie tak przynajmniej jest - opiszę i jeden, i drugi.

Zima jest dla mnie, w przeciwieństwie do lata, kiedy łowię na wagę, czasem na łowienia na ilość. W Holandii płotki, na przykład, zimują w wielu portach na jeziorach i kanałach. Tam woda jest spokojna i ryby znajdują ochronę pod łódkami, pomostami i przy nabrzeżach. Taktyka łowienia w sumie jest łatwa, tylko jej wykonanie wymaga dużo treningu i wyczucia.Osiąganie prędkości łowienia 100 lub więcej ryb na godzinę, wymaga nie tylko odpowiedniego nęcenia, lecz również odpowiedniego ustawienia sprzętu i treningu. Po prostu trzeba wyćwiczyć szybkie zakładanie przynęty na haczyk i odczepianie ryby.
Zestaw nie musi być bardzo delikatny, podbierak nie będzie prawie używany, bo inaczej tylko traci się prędkość łowienia. Wędka krótka - 3 do 5 metrów, w sumie można używać po prostu samego topu. Długość żyłki - o pół metra krótsza niż długość wędki lub topa. Na żyłce głównej używam 12/00, na przypon 10/00 i haczyk nr 16, 18 lub 20, zależnie od apetytu ryb. Sam zawsze łowie żyłkami Trabucco (Competition Pro), a moim ulubionym haczykiem do takiego zestawu jest Kamasan B520, chociaż Gamakatsu LS1310N również spisuje się bardzo dobrze. Chciałem zaznaczyć, że wszystkie marki podane tu są moimi preferencjami, żadnej oceny wartości...
Spławików mam duży wybór. Gdy woda jest nie głęboka, spokojna i ryba bierze bardzo delikatnie, świetnie się łowi na przykład na spławik modelu "Tesse", a przy silnym wietrze "Cosmo", wyporność 0,2 do 0,6 grama.




Często woda jest jednak głębsza niż 1,5m. W tym przypadku wolę prosty spławik typu "oliwka".



Ten typ spławika używam w 90% przypadków, latem z kilem metalowym, zimą, z kilem z włókna węglowego. Gramatura zależy od głębokości wody, i prądu, ale również od głębokości, na której znajdują się ryby. Jest logiczne, że chcemy łowić jak największe osobniki, ale żeby dotrzeć do nich, haczyk z przysmakiem często musi najpierw przedostać się przez chmurę małych ryb. Do tego jest potrzebne po prostu większe obciążenie na żyłce, to znaczy: większy spławik. Dlatego warto mieć gotowy również zestaw z "bombą" z wypornością 1,5 lub nawet 2,0 gramy. Zwykle jednak spławiki miedzy 0,4 i 1,0 gram wystarczają. Jaką gramaturę więc wybrać na początek? Ta decyzja zależy zarówno zimą, jak i latem, od głębokości wody: 0,2 razy i 0,3 razy głębokości wody. Na przykład, gdy woda ma głębokość dwóch metrów, to przygotowuję dwa zestawy. Pierwszy, ze spławikiem 0,4 gram (0,2 x 2 = 0,4), a drugi ze spławikiem 0,6 gram (0,3 x 2 = 0,6). Jak ma się więcej topów spokojnie można przygotować więcej, ale te dwa zestawy powinny wystarczyć. Jak pisałem, latem, na długą wędkę (13 metrową) preferuję metalowy kil, ale na krótki bat wolę jednak kil z włókna węglowego. Dlaczego? Po pierwsze, kil z włókna węglowego jest solidniejszy. W łowieniu na krótki bat chodzi o prędkość. Hol będzie krótki i większość ryb wyciąga się z wody bez podbieraka. Nie chcę tracić czasu na zmianę zestawu, bo kil się wygiął. Po drugie, łowię na krótki bat z dłuższą odległością pomiędzy spławikiem a szczytówką, muszę wykonać rzut spod siebie lub znad głowy, żeby dotrzeć na miejsce łowienia. Żeby spławik szedł równo za ołowiem z opadem i nie od razu się podniósł na wodzie (tak jak spławik z kilem z metalu), kil z włókna węglowego jest lepszy. Poza tym, nie raz ryba bierze w czasie opadu i w tym przypadku spławik z kilem z włókna węglowego szybciej sygnalizuje branie niż kil z metalu.

Wyważenie spławika robię zawsze według tej samej zasady: głównie obciążenie (tzw. „BULK”) razem z trzema śrucinkami sygnalizacyjnimi (tzw. „DROPPERS”). Obojętnie czy będzie to zestaw na leszcza czy płotkę. Na zawodach i tak każda ryba się liczy i w ten sposób szybko i łatwo mogę się dostosować do sytuacji. Przy spławikach z gramaturą mniejszą niż 1,25 grama nie używam oliwek, tylko śrucinki. Spławik ma być bardzo czujnie wyważony, żebym mógł szybko reagować na każde branie. Wyważę spławik nieco "czujniej" niż normalnie, czasami aż tak czujnie, że tylko napięcie powierzchniowe zapobiega temu, że spławik tonie. Czasem smaruję cienką warstwą zwykłej białej wazeliny nad antenką, żeby spławik trochę się podnosił z wody.



W sytuacji wyjściowej główne obciążenie znajduje się 60 cm od haczyka, od razu pod tym pierwszy „dropper”. Około 35 cm od haczyka drugi „dropper” a 15 do 20 cm od haczyka ostatni. Kiedy ryby dobrze biorą zmniejszam główne obciążenie do drugiej śruciny. Jak naprawdę super idzie, mogę potem przesunąć drugą śrucinę bliżej haczyka, do pierwszej śruciny, żeby przynęta jeszcze szybciej spadała, czyli zdobyć czas, tzn. prędkość. Jeśli sytuacja jest odwrotna, i ryba kiepsko bierze, ustawiam spławik jak w sytuacji wyjsciowej tylko z większymi odległościami między śrucinami żeby dać rybom więcej czasu. Oczywiście są to tylko zasady. W czasie łowienia zawsze trzeba się dostosować do sytuacji.
Używanie w szczytówce gumy jest osobistą sprawą. Znam wielu wędkarzy, którzy łowią bezpośrednio na top, ja jednak używam amortyzatora gumowego. Nie po to, żeby hol był delikatny lub coś w tym rodzaju, lecz tylko po to żeby amortyzować gwałtowne zacięcia. Do tego używam takiej samej gumy jak latem (Preston Innovations Fluoro Slip Elastic nr 5, 0.98mm) tylko mocniej napiętej.

Mój cel to płotka, jak najwięcej płotek. Płotki w czasie zimy się znajdują nad dnem lub tuż nad dnem. Długo więc trzeba szukać odpowiedniego gruntu. Szczególnie przy tej metodzie trzeba o to dbać. Jeśli łowię ze zbyt małym gruntem, przynęta będzie tylko potrącana, sygnalizuję branie ale chybię każde zacięcie. Łowię przede wszystkim na białe robaki i będą one wówczas tylko wyssane. Jeśli ustawię grunt zbyt głęboko, ryba połknie przynętę i cały czas będę potrzebował wypychać, czyli stracę dużo czasu. Grunt jest dobrze ustawiony kiedy ryba zahaczy się tuż w wargach. Zebym mógł szybciej odhaczyć zaciskam zadzior do grota (małymi, płaskimi szczypcami).
W przeciwieństwie do lata wybieram stanowisko, o którym wiem że zimuje tam ryba. Łowię tam gdzie ryby są, nęcę tylko tyle żeby ryba zaczęła żerować. Nie trzeba zbyt się zastanawiać jakiej zanęty używać, bo czasami nawet w ogóle nie trzeba „gulować”. Sam już od lat używam zanęty firmy Marcel Van den Eynde, ale może być każdej innej firmy, byle była lekka i na płotki. Podbarwiam żeby była ciemna i dodaję trochę prażonych, mielonych konopi i to wszystko, żadnej gliny lub ziemi. W czasie zimy sól nie szkodzi, ale zanęty Van den Eynde już są dosyć słone, więc soli nie trzeba dodawać. Potrzebne mi, góra, pół kilograma na całą sesję, a i tak muszę uważać, by nie nasycić ryb. Na początku dwie lub trzy małe kule razem z małą ilością kasterów i kiełków konopi. Kiedy już wiem ile ryb znajduje się na łowisku i kiedy dobrze żerują, mogę od czasu do czasu dodać małą kulkę, ale raczej w czasie łowienia już nie dorzucam zanęty. Zamiast tego w czasie łowienia rzucam ręką po każdym braniu dwa lub trzy kastery i kiełki konopi, żeby zatrzymać ryby na łowisku. W ten sposób będą "walczyć" o przynętę, mniej się wahać i ryzyko nasycenia jest niewielkie. Regularne podawanie kasterów i kiełków konopi jest bardzo ważne, lecz zawsze trzeba być ostrożnym, by nie nasycić. Przez pierwsze piętnaście minut trzeba ustawić odpowiedni grunt i znaleźć właściwy rytm: branie, zacięcie, wyciąganie ryby z wody batem prawą ręką, w między czasie trzeba rzucić parę kasterów lewą ręką (lub odwrotne dla leworęcznych), odhaczyć, rzucić ponownie, branie, zacięcie, wyciąganie ryby z wody.... itd. W ten sposób można wyłowić dużo ryb w krótkim czasie.
Ostatnie słowa o przynęcie. Proste białe robaki i "pinki" są najlepsze. Czasami ciastem można „podpuszczać” ryby, ale białe robaki zdecydowanie preferuję. Na kulkę ciasta można wyciągnąć tylko jedną rybę, na jednego białego robaka cztery lub więcej. Do tego można preparować robaki prostym sposobem: kiedy, po wyczyszczeniu robaków, przez jeden lub dwa dni wpuścić robaki do piasku (taki biały piasek dla ptaków), ich skóra robi się twarda i dłużej trzymają się na haczyku. Oczywiście kaster również jest świetną przynętą, ale tak samo jak ciasto zajmuje sporo czasu.


[link widoczny dla zalogowanych]

Uploaded with [link widoczny dla zalogowanych]


Takie "łowienie zimowe" jest, po pierwsze, świetną zabawą ale, po drugie, również dla mnie dobrym treningiem. Latem na zawodach łowienie okazuje się często przewlekłą sprawą: wybranie odpowiedniej taktyki, nęcenie, cierpliwość, i.t.d. Ogólnie w czasie zawodów koncentruję się na dwóch lub trzech łowiskach. Po prostu nie potrafię się skupić na większe ilości, przecież nie jestem kobietą. Kobieta potrafi się skupić na dwóch rzeczach na raz (np. gadać i narzekać). Krótka wędka jednak może być bardzo skuteczna i warto mieć ją ze sobą również podczas zawodów. W czasie treningu muszę się dowiedzieć na których łowiskach mam najlepsze szanse: 9m, 13m czy lepsza będzie odległościówka, czy może łowić pod nogami/przy brzegu... W niektórych wodach wiadomo że przy brzegu nie ma ryb. Przed zawodami jest tyle hałasu, biegania i ruchu na brzegu, że logiczne jest, że wszystkie ryby uciekają na drugą stronę kanału. Ale kiedy losuję stanowisko na brzegu porośniętym trzciną lub obok jakichś krzaków, prawdopodobnie przygotuję jeden lub dwa topy, specjalnie do łowienia pod nogami. Wszystko zależy od spodziewanego brania i do tego potrzebne jest solidne przygotowanie, czyli treningi i informacja o wodzie.
Będę używać tych samych spławików, co zimą. Wezmę tylko cieńszą żyłkę główną, 10/00 lub 08/00 i cieńszy przypon, 08/00 lub 06/00, i gumę mniej naciągniętą. Nęcenie również dostosuję do tego brania. Nie można jednak tutaj opisać wszystkich szczegółów taktyki, bo do każdego meczu i każdej wody trzeba podejść inaczej. Ogólnie: gdy spodziewam się na początku meczu małych ryb pod nogami, muszę tak nęcić, aby utrzymać je przy brzegu i np. skoncentrować się na 13m na większych rybach. Czasami stosuję w takich wypadkach zanętę z gliną (Terre de Somme, aby zrobiła się chmura), ale częściej bez gliny. Chodzi o małe ryby, czyli płotki lub krąpiki a te lubią zanętę. Może być czasami sama glina z jokersami (w przypadku okonków lub jazgarzy), ale nimi rzadko wygrywasz mecz. Pierwszą godzinę meczu wykorzystuję, żeby jak najwięcej ryb wyłowić z tego łowiska. Po godzinie próbuję sił na 13m, na duże ryby.



Jednak kiedy wiem, że na początku meczu, z powodu hałasu itd., ryby uciekają od brzegu, ale za jakiś czas wracają, warto przy brzegu przygotować łowisko dla dużych ryb. Jedną możliwośią jest „stół” z gliny, a na to parę dużych kul zanęty z dużą ilością towaru. Leszcz jest rybą, która lubi towar, zanęta jest raczej środkiem transportu. Słowo "SPOKÓJ" w tym przypadku jest święte. Nęcenie musi odbywać się bez hałasu, więc używam kubka, nie rzucam kul. Oczywiście trzeba myśleć w której strony kombajnu nęcić, żeby podbierakiem nie zakłócić spokoju przy holowaniu ryb, które biorą na np. 13m. Przy takim podejściu nigdy nie donęcam zanętą pod nogami, tylko od czasu do czasu rzucam parę kasterów. Dopiero po dwóch godzinach zaczynam wypróbowywać czy ryby wróciły. Szczególnie na wąskich kanałach ta taktyka może się sprawdzić, bo w czasie meczu, wszyscy zawodnicy skupiają się na 13, lub więcej metrach. Cała "akcja" rozgrywa się na drugiej połowie kanału. Kiedy duża ryba nie pojawia się tam, oznaczać to może, że poszukała sobie spokojnego miejsca, daleko od tłoku i wróciła do brzegu, tam, gdzie właśnie przygotowałem stół...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez pyton dnia Pon 10:05, 10 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum FORUM WĘDKARZY WYCZYNOWYCH Strona Główna -> WYWIADY i PORADY Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin